Na Lazurowym Wybrzeżu ostatni raz byłam jakieś… 20 lat temu. Od tego czasu nie myślałam za dużo o tym regionie Francji – z niewiadomych powodów wydawało mi się, że oznacza tylko dużo plaż i jeszcze więcej turystów.
Kiedy jednak pojawiła się okazja, by wybrać się na babski trip właśnie w te rejony, nie zastanawiałam się długo. I słusznie!
Nie popełniajcie więc mojego błędu i już teraz dodajcie “Lazurowe Wybrzeże” do podróżniczych must-see. Które miejsca tam urzekły mnie najbardziej? Jakich miasteczek nie możecie przegapić? Sprawdźcie poniżej!
Lazurowe Wybrzeże w 5 dni – co trzeba zobaczyć?
St. Tropez
Obok Cannes i Monako to najchętniej odwiedzane miejsce na Lazurowym Wybrzeżu. Znane przede wszystkim z dwóch rzeczy – luksusu oraz “Żandarma z Saint Tropez”. Ten pierwszy widoczny jest w ekskluzywnych butikach, obłędnie drogich jachtach i równie imponujących restauracjach naokoło portu.



Pomimo tego wszystkiego, gdy spojrzycie na St. Tropez trochę głębiej, okaże się, że to po prostu przyjemne, portowe miasteczko. Takie, w którym można też znaleźć spokojniejszą uliczkę i poczuć klimat jak w reszcie “lazurowych” miasteczek.

Pomysł na St. Tropez: spacer (i być może zakupy ;)) wzdłuż butików światowych domów mody, a następnie w Starym Porcie; dla fanów filmów z Żandarmem – Muzeum Żandarmerii i Kina
Co zjeść: bardzo serową pizzę w “La-pizza Tropezienne” (tuż obok w/w Muzeum)
Miejsce na zdjęcie: mur na końcu Starego Portu



Eze
Jedno z piękniejszych miejsc, jakie odwiedziłyśmy i zdecydowany punkt obowiązkowy na Lazurowym Wybrzeżu. Eze to średniowieczne miasteczko położone na skalistym wzgórzu, którego największą atrakcją są obłędne widoki oraz egzotyczny Ogród Botaniczny na szczycie. Różnorodność roślin w połączeniu z górami i granatem morza, robi ogromne wrażenie.



Pomysł na Eze: oczywiście Ogród Botaniczny, a dla fanek perfum wizyta w perfumerii Fragonard
Miejsce na zdjęcie: praktycznie każdy punkt w Ogrodzie + w szczególności drewniane leżaki przy małym wodospadzie



Menton
O Menton usłyszałam po raz pierwszy jako o “francuskim Cinque Terre”. To oryginalne, włoskie, zajmuje szczególnie miejsce w moim sercu (zobaczcie mój post z Cinque Terre), więc wobec Menton miałam wiele oczekiwań.
Miasteczko położone jest ok. 30 min. od Nicei (blisko granicy z Włochami) i jest zdecydowanie najbardziej kolorowym na Lazurowym Wybrzeżu. Wokół portu i plaży miejskiej ciasno postawione są różnobarwne kamieniczki, które nadają Menton wyjątkowego klimatu. Wyjątkowego i mocno włoskiego, rzecz jasna!



Ponieważ jednak Menton przyciągało turystów tylko w letnie miesiące, władze miasta wymyśliły sposób, by i zimą w mieście coś się działo. W lutym, co roku, odbywa się tam Święto Cytryn – co czuć także i latem. Na każdym kroku kupicie lemoniadę i masę innych wyrobów z tego owocu. Ja trochę żałowałam, że nie ma mnie w Menton akurat w lutym ;))
Pomysł na Menton: kąpiel z widokiem na kolorowe Stare Miasto i włoski makaron w którejś z restauracji
Miejsce na zdjęcie: skały na przeciwko miejskiej plaży


Kanion Verdon*
Najlepsza atrakcja wyjazdu, która teoretycznie należy nie do Lazurowego Wybrzeża, a Prowansji. Jednak moim zdaniem, zwiedzając te okolice, nie można jej przegapić.
Kanion należy do jednych z najgłębszych w Europie i wygląda zjawiskowo. Woda jest zielonkawa i pięknie współgra z otaczającymi ją skałami.



Cofnijmy się jednak krok w tył, bo już sama droga prowadząca do głównego punktu – Jeziora Św. Krzyża (Lac de Sainte-Croix) – jest więcej niż warta uwagi. My dojeżdżałyśmy z St. Julien trasą D952, zatrzymując się po drodze na punktach widokowych i w malutkim Castellane.
Widoki z jednej strony zapierają dech w piersiach, a z drugiej sama droga należy do tych dla kierowców (i pasażerów!) o mocnych nerwach. Przepaście i serpentyny to coś, na co musicie się nastawić. Poza tym warto zaopatrzyć się w prowiant, bo Kanion to wycieczka na cały dzień, a nawet tuż przy Jeziorze można liczyć tylko na budkę z lodami.




Pomysł na Kanion: rozkoszowanie się trasą, a potem wypożyczenie kajaka bądź rowerka wodnego (ok. 15 euro/h) przy Jeziorze Św. Krzyża
Miejsce na zdjęcie: bardzo instagramowo na kajaku z Kanionem w tle (wygląda jak jakieś Bali, serio!) lub po prostu gdziekolwiek po drodze



Grimaud
Średniowiecznego Grimaud nie było na mojej liście to-do, ale z uwagi na moje braki umiejętności nawigacyjnych, zamiast do Port Grimaud, najpierw trafiłyśmy do “zwykłego” Grimaud. Napisałabym, żebyście nie popełniali mojego błędu, ale ostatecznie i to Grimaud położone bardziej w głąb lądu mnie urzekło. Średniowieczne miasteczko oferuje wąskie, urocze uliczki, kilka klimatycznych restauracji i mnóstwo kojącego spokoju.


Pomysł na Grimaud: nieśpieszny lunch i wejście na wzniesienie z ruinami twierdzy, by podziwiać piękne widoczki
Miejsce na zdjęcie: punkt widokowy obok ruin


Port Grimaud
Czas na właściwe Grimaud, czyli dzielnice stworzoną na wzór Wenecji przez architekta Francoisa Spoerrego. W Internecie straszyli, że ta francuska Wenecja jest bardzo kiczowata, ale moim zdaniem przy tym naprawdę urocza. Nie jest to ciekawostka urbanistyczna na cały dzień, bo Port Grimaud można obejść w 15 min., ale warto zajrzeć.


Antibes
Antibes to bardzo przyjemne i dość eleganckie miasteczko położone nieopodal Cannes. Chociaż nie spędziłam w nim wiele czasu, to wydaje się świetnym miejscem nie tylko na zwiedzanie, ale też jako baza noclegowa na kilka dni. Szczególnie klimat okolic Marche Provencal (Targu Prowansalskiego) przypadł mi do gustu. Poza tym Antibes słynnie z wielu ładnych plaży dokoła, więc tym bardziej warto rozważyć dłuższy pobyt 😉





Pomysł na Antibes: dla fanów sztuki – Muzeum Picassa (moim zdaniem mocno średnie), obok Kościół Niepokalanego Poczęcia NMP; dla fanów Bonda – Fort Carre, gdzie kręcili “Nigdy nie mów nigdy”; a dla fanów luksusu – Przystań Miliarderów



Lazurowe Wybrzeże – praktyczne informacje
Poza powyższymi propozycjami na pewno warto wpaść do wspominanego Cannes i Monako, a także dokładnie zwiedzić Niceę, ale dla mnie to projekty na kolejną podróż w te rejony 😉
O czym jeszcze należy pamiętać w kontekście organizowania takiego wyjazdu?
- by obniżyć koszty jedzenia (na Lazurowym Wybrzeżu jest NAPRAWDĘ drogo), warto wynająć aribnb z dostępem do kuchni i chociaż śniadania czy kolacje przyrządzać samodzielnie,



- Lazurowe słynnie z różowego wina, więc pijcie je litrami! 😉

- spróbujcie lokalnego przysmaku o nazwie socca, czyli placków z ciecierzycy oraz deseru la Tarte Tropezienne, który po raz pierwszy przygotowano na planie słynnego “I bóg stworzył kobietę” z Brigitte Bardot
- lot – do Nicei, która może być też Waszą bazą wypadową (my wzięłyśmy dwa noclegi tam i trzy w Agay – Saint Raphael – zostawiam link do drugiego hotelu, z którego byłyśmy naprawdę zadowolone: https://www.booking.com/hotel/fr/latitudes-hotel-hotel-de-l-esterel.pl.html?aid=336347;sid&&fbclid=IwAR3un3M4uKuI6uiozLku9eoimfsG2iA-4NAKhhXkBvs2wXe7f04fJ72IZK0#map_closed)




- bardzo polecam wypożyczyć auto, szczególnie, jeżeli planujecie Kanion Verdon (inaczej tam nie dotrzecie),

- Lazurowe to był mój pierwszy wyjazd bez konieczności wizyty w kantorze – korzystałam z karty i aplikacji Revolut, która mega mi się sprawdziła.
***
To tyle o Lazurowym Wybrzeżu, które okazało się różnorodne i równie urocze. Mam ochotę wrócić całkiem szybko, bo czuję, że jeszcze wiele miejsc ma mi do zaoferowania. A Wy myślicie o podróży w tamte strony? Dajcie znać!
Brawo Karcia! Piszesz interesująco, skorzystam z tego przewodnika niebawem:-)
Dziękuję! Mam nadzieję, że faktycznie niebawem skoczycie na Lazurowe – gdy tylko koronawirus nam troszkę odpuści 😉