Instagram od pewnego czasu testuje w różnych krajach opcję wyłączenia widoczności liczby serduszek (= lajków) pod postami. Od kilku dni testy te “dotknęły” także częściowo Polskę, a na rodzimym rynku influencerów i marketerów zawrzało.
Może to typowy problem pierwszego świata (zaraz ktoś napisze, że powinniśmy raczej zająć się głodem w Afryce), ale jako, że siedzę w branży i w jakimś stopniu te instagramowe zmiany mnie dotykają, wypowiem się. A co!
(Tak na marginesie, wypowiadam się też dlatego, że po audycie moich blogowych działań, który zrobiłam w ramach wyzwania u Kasi, okazało się, że lubicie czytać moje posty, nazwijmy to, “światopoglądowe”. A to o zooturystyce, a to o FOMO, a to o studiowaniu prawa. To bardzo miłe, że chcecie wiedzieć, co myślę, a poza tym, kaman, taki post to jakieś 10 x mniej pracy niż którykolwiek podróżniczy ;))
Dlaczego Instagram “wyłącza lajki”?
W oficjalnym stanowisku Instagrama planowana zmiana tłumaczona jest troską o zdrowie psychiczne użytkowników. Bo nie powinniśmy uzależniać swojej samooceny od lajków, bo w ten sposób w morzu popularnych treści ginie wartościowy content, bo nie tylko cyferki mają znaczenie. Idea bardzo szczytna, ale… No właśnie – tych moich “ale” jest całkiem sporo.
Przede wszystkim, z całym szacunkiem, ale ciężko uwierzyć mi w te szczere intencje. Chociaż bywam typem naiwniaczki, która cieszy się, że światowe korporacje w końcu chcą być eko, to mam gdzieś w sobie świadomość, że to jednak jest ogromny biznes. Biznes, w którym na końcu są cyferki w Excelu, a nie człowiek. Dlatego też i tutaj od razu wietrzę jakąś ściemę. A może nawet nie ściemę, tylko długofalowe, finansowe uzasadnienie.
Ciekawym wydaje mi się też myślenie, że akurat liczba serduszek tak negatywnie wpływa na zdrowie psychiczne użytkowników. Oczywiście nie wątpię, że tak jest, ale zastanawiam się, czy były prowadzone jakieś badania na ten temat? Czemu akurat to ta cyfra została przez instagramowych sędziów uznana za tą “złą”, a nie np. liczba obserwatorów?
Z mojego doświadczenia wynika, że owszem, Instagram może kiepsko wpływać na psychikę, ale nie wydaje mi się, że to lajki stanowią źródło problemu. Przecież nie zazdrościmy innym tylko liczb, ale też ładnych zdjęć, ładnych twarzy, ładnego życia. Więc być może wyłączenie lajków to jakiś mały krok w dobrą stronę, ale nie zastąpi pogłębionych akcji edukacyjnych i walki z tym wszystkim, co w social mediach złe.
Jak to by miało dokładnie wyglądać? Nie mam pojęcia. To tylko moja luźna rozkmina pisana z kanapy na Mokotowie, a nie plan naprawy świata (jeszcze!)
W imię wartościowych treści?
Okej, było trochę o tym, co stoi za testami, a teraz zastanówmy się, co dobrego z tego może faktycznie wyniknąć (głównie dla wszystkich osób zajmujących się działalnością w Internecie zawodowo). Jak rozmawiałam na ten temat w pracy czy ze znajomymi, to przeważały takie głosy:
a) to szansa dla małych kont!
b) w końcu liczby przestaną mieć znaczenie, a będzie liczyć się jakość
c) twórcy, którzy mają też inne kanały, wcale tego nie odczują
Po części z tym wszystkim się zgadzam, ale znowu nie jestem do tego tak przekonana.
Bo czy nagle małe konta zaczną mieć więcej obserwatorów tylko dlatego, że mała ilość lajków będzie niewidoczna?
Zdjęcie z dużą ilością lajków to coś, co trafia w gust mas. Nie chcę oceniać, czy to dobrze, czy źle, ale ludzie lubią piękne obrazki (od zawsze). Może czasem banalne, może czasem mało wysublimowane. Ale wciąż trafiające do ogromnej publiki.
Dlatego nie przewiduję, by nagle na Instagramie zadziała się jakościowa rewolucja. Zgadzam się z tym, że dawanie serduszek i follow działa często na zasadzie społecznego uznania (gdy coś lubi dużo osób, to od razu wydaje nam się bardziej atrakcyjne), ale z drugiej strony przecież z dnia na dzień to, co popularne, nie przestanie takie być – i na odwrót. Być może tylko teraz tym społecznym uznaniem stanie się liczba komentarzy czy obserwujących.
Nie wszyscy jesteśmy tacy sami
Bardzo chciałabym wierzyć, że nagle na masową skalę popularne staną się treści naukowe, edukacyjne, psychologiczne czy feministyczne, ale kurczę, to chyba nie działa tak prosto. Ale jest też inna strona tego problemu. Mówi się tyle o wartościowym contencie, o tym, by nie skupiać się tylko na idealnych zdjęciach i ładnym obrazku. Przyjmuję takie zdania do wiadomości, ale koniec końców Instagram to portal obrazkowy.
Bo kochani, to nie wszystko musi być takie zerojedynkowe. Bardzo łatwo przychodzi nam ocenianie, szufladkowanie, przyjmowanie “jedynej słusznej” perspektywy. Sama mega często to robię, ale od pewnego czasu bardzo staram się na to uważać. Bo tak na przykład tutaj – jestem pierwszą, która stanie w obronie słuszności pisania długich opisów pod zdjęciami na Instagramie i w ogóle uwielbiam pisać, uwielbiam słowo pisane i nie wyobrażam sobie z tego rezygnować, ale kocham się też w dobrych zdjęciach! One mnie poruszają, zachwycają, przenoszą do innego miejsca, czasu czy klimatu.
I dlatego nie uważam, że opinie w stylu “jak ktoś tylko skupiał się na fotkach na Insta, a nie miał bloga/podcastu itd., to teraz będzie miał problem”, były na miejscu. Zrobienie dobrego zdjęcia to często wiele godzin roboty, wymyślania pomysłu, edycji. Tak, jak jedni pracują nad tekstami, tak inni nad obrazami.
To w końcu dobrze czy źle?!
I tutaj przejdę do mało popularnej opinii – w pierwszej chwili wcale nie ucieszyłam się z ukrycia lajków.
Staram się od jakiegoś czasu pracować na swoim profilem, nad zdjęciami, jest to dla mnie jakaś wartość i wielka zajawka. I niektórzy to zaczynają dostrzegać, co przejawia się także w ilości serduszek po moimi postami. Oceńcie to jak chcecie, ale zwyczajnie bywałam z tego dumna! Z tego małego progresu, który zauważam i zauważali go też inni.
Mam świadomość, że liczba lajków nie jest absolutnie najważniejsza i dużo bardziej cieszy mnie choćby ciekawa dyskusja w komentarzach, ale z drugiej strony ta liczba to też coś, na co się pracowało.
Niemniej, jeżeli ostatecznie sprawi to, że nie będziemy od niej uzasadniać wartości danych treści czy na każdym kroku porównywać do innych twórców, to super! Biorę to na klatę, przybijam piątkę Instagramowi i działam dalej. A czy tak będzie faktycznie? Zobaczymy.
Ooo, dobrze wiedzieć. Cóż, Instagram to wielki biznes i cokolwiek zrobią – pozostanie nam dostosować się do nowych reguł.
A czy autor ma dostęp do liczby lajków pod postami? (Ja mam akurat konto biznesowe, więc dostęp do statystyk mam).
Dokładnie – Instagram to biznes i jednak tak trzeba go ostatecznie traktować 🙂
Do swoich lajków dostęp ma każdy, natomiast nie każdy ma teraz dostęp do widoczności lajków innych osób. Ja akurat prowadzę kilka kont i na niektórych widzę u wszystkich normalnie serduszka, a w innych tylko u siebie. Niezły bałagan ;))
Ja pod swoimi postami liczby lajków nie widzę, tylko w statystykach. No cóż, zobaczymy. Moje konto akurat jest niewielkie, więc może i na tym zyskam 🙂
Ale to tylko potwierdza, że własne miejsce w sieci (strona, blog) jest ważne – w każdym medium społecznościowym reguły mogą się zmienić z dnia na dzień.