O wyjazdach w Bieszczady w ostatnim czasie powstało wiele opowieści, mitów i żartów (w końcu który pracownik korporacji nie ma od czasu do czasu ochoty rzucić pracy i osiąść tam na resztę życia? 🙂 ), ale ja pokażę Wam, co naprawdę w tych Bieszczadach warto zrobić!
Napiszę jak i gdzie cieszyć się powolnym, bieszczadzkim życiem, obcując z przepięknym naturą i kosztując lokalnych przysmaków. Do tego cały “program” świetnie nada się oczywiście na długi pobyt, ale i jest do zrealizowania także w 2-3 dni.
Bieszczady – co warto zobaczyć i zrobić?
1. Wypić kawę z widokiem na góry
Jeżeli nie wierzycie w ideę slow life i z ironią patrzycie na wszystkie profile na Instagramie promujące cieszenie się każdą filiżanką kawy, to koniecznie zarezerwujcie apartament w Osadzie Hyże Jewki w Cisnej. Gwarantuję, że po pobycie w tym miejscu, poranna kawa będzie Waszym ulubionym punktem dnia, a siedząc wieczorami pod kocem przy rozpalonym kominku, poczujecie się hygge jak nigdy dotąd.
Osada Hyże Jewki to stylowo urządzony bliźniak, położony na zboczu wzgórza (ostrzegam – dojazd samochodem nie należy do najłatwiejszych) z najpiękniejszym widokiem, jaki miałam okazję podziwiać. Gdy staniecie na tarasie, Waszym oczom ze wszystkich stron ukażą się urzekające góry – piękne, ale i wzbudzające respekt. A nocą do tego widoku dochodzi niebo rozświetlone setkami gwiazd – tego nie doświadczycie w żadnym mieście!
2. Wybrać się na górską wędrówkę
Standard – jesteśmy w Bieszczadach, więc po najlepsze widoki musimy się trochę powspinać. My ograniczyliśmy się do “zdobycia” Połoniny Caryńskiej – położonej między miejscowościami Ustrzyki Górne a Brzegi Górne. Jednak nawet taka tylko pięciogodzinna wędrówka pozwoliła zdrowo się zmęczyć i ostatecznie cieszyć się ze zdobycia szczytu oraz pięknej panoramy Bieszczad. Góry mają w sobie coś magicznego.
Tip: Nawet wczesną jesienią warto ubrać się “na cebulkę”, bo na szczycie potrafi mocno wiać. Do tego czapka, rękawiczki, termos z gorącą herbatą, jakieś przekąski, ewentualnie kijki i można podbijać Bieszczady 😉
3. Spróbować bieszczadzkich przysmaków
Pizza, hummus czy azjatyckie makarony to oczywiście kulinarne niebo, ale czasem warto też sięgnąć po lokalne, polskie smaki. Będąc w Bieszczadach, nie odmawiajcie sobie za wiele 😉 Spróbujcie koniecznie czegoś z tych propozycji:
– puszystych racuchów z jabłkami (są obłędne!),
– naleśników z jagodami,
– żurku,
– czegokolwiek z oscypkiem i żurawiną,
– pierogów (np. razowych z twarogiem i kaszą jaglaną),
– pstrąga,
– placków ziemniaczanych,
– smażonego sera,
– tarciucha (czyli babki ziemniaczanej),
– piwa z miejscowego browaru Ursa Maior.
Jeżeli chodzi o konkretne adresy, to z pewnością na jedzenie polecam klimatyczne “Oberża pod Kudłatym Aniołem” w Cisnej (bardzo blisko apartamentu z punktu pierwszego) oraz “Gospodę pod białą górą”, czyli bar znajdujący się na terenie Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku. Na piwo albo grzane wino warto z kolej wpaść do słynnej “Siekierezady” o nieco dziwnym, ale bardzo oryginalnym wystroju.
4. Urządzić sobie wyprawę śladami historii i sztuki
Wszyscy miłośnicy historii na pewno znajdą w Bieszczadach sporo satysfakcji, gdy wybiorą się do Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku. Jest to bardzo duży skansen (38 ha), gdzie zaprezentowany został dorobek kulturalny różnych grup etnicznych – Pogórzan, Dolinian, Łemków i Bojków.
Możemy tam przespacerować się po rynku galicyjskim, gdzie np. stary Żyd oprowadzi nas po żydowskiej chacie, opowiadając o religijnych zwyczajach, zobaczyć, jak mieszkały, żyły i tworzyły różne grupy etniczne oraz warstwy społeczne, czy pooglądać żyjące w skansenie zwierzęta.
Chociaż na początku byłam sceptycznie nastawiona do pomysłu trzygodzinnego zwiedzania sanockiego skansenu, to szybko zmieniłam zdanie – naprawdę fajnie tak cofnąć się w czasie.
Jeżeli po skansenie wciąż Wam mało, odwiedźcie Zamek Królewski w Sanoku, gdzie znajduje się Galeria Zdzisława Beksińskiego albo udajcie się w poszukiwania licznych na tych terenach drewnianych cerkwi.
5. Podziwiać góry z perspektywy Kolejki Bieszczadzkiej
Ta dwugodzinna przejażdżka nie nadszarpnie mocno Waszego budżetu, a zapewni Wam świetne widoki i całkiem ciekawą atrakcję, jaką jest przejazd kolejką sam w sobie. Do tego podczas mojego wyjazdu, czyli pod koniec września, góry zaczynały już przybierać jesienne szaty, co tylko podkręcało estetyczne doznania 🙂
***
Mam nadzieję, że skorzystacie z moich wskazówek, jak spędzić idealny czas w Bieszczadach, a przy okazji, w komentarzach, podzielcie się swoimi ulubionymi miejscami!
Bieszczady kuszą za każdym razem!
Ciągle mi wstyd, że jeszcze mnie tam nie było ;-))
Nadrabiaj koniecznie 🙂 Ja też byłam pierwszy raz dopiero właśnie.
Bardzo lubię próbować lokalnej kuchni 🙂 Chętnie wybralabym się dla kulinarnej podróży w ten rejon Polski.
Taak, lokalne smaki to jest to! <3 Bieszczady całkiem dobrze się do tego nadają, szczególnie jak wiesz, gdzie iść, a nie wybierasz lokali z przypadku 😉
Niesamowite miejsce, pełne slow life og hygge. A ja nabrałam ochoty na te pyszne naleśniki.
Ja już tęsknię za tym bieszczadzkim slow lifem i oczywiście za naleśnikami również 🙂 Dzięki za odwiedziny!
Dawno nie byłem, kiedyś kolejka ciągnęła wagonik ze sklepem, wędrując z namiotem na plecach nie było potrzeby schodzić do wiosek. Schodziło się na tory i polowało na ruchomy sklep. Dzisiaj pewnie już to dzieła?
Oj nie, dzisiaj kolejka jest typową atrakcją turystyczną 😉 Ale kiedyś to musiało mieć swój klimat z tym sklepem zdecydowanie!